czwartek, 8 września 2016

BASTARD NATION - Decleration DAy (2016)

8 lat to kawał czasu i tyle przyszło czekać fanom Bastard nation na najnowsze dzieło. Przez ten czas może wiele się zdarzyć i często ma to negatywny wpływ na muzykę danego zespołu. Na szczęście Bastard Nation wykazał się doświadczeniem i zapobiegł temu. Nawet udało się rozwinąć skrzydła i nagrać ciekawszy album od „Birth of a Nation”. Na drugim albumie jest wszystko więcej i można odnieść wrażenie, że zespół włożył w niego więcej serca i zaangażowania. W efekcie „Decleration
Day” to ciekawa pozycja dla maniaków niemieckiego heavy/power metal. Taki styl właśnie preferuje ten band i nie powinno nikogo zdziwić skojarzenia z Running Wild, Grave Digger czy Brainstorm. Panowie starają się brzmieć klasycznie i wpływy z lat 80 słychać. Nawet brzmienie zostało odpowiednio dopasowane. Jest nieco surowe, ale podkreśla ciekawe i urozmaicone zagrywki gitarowe. Duet Timo/ Oliver sprawdza się i panowie rozumieją się wzajemnie. Mocne riffy, które nawiązują do klasyki gatunku i złożone, pełne finezji, lekkości solówki to jest właśnie to co napędza nowy album. Muzycy są utalentowani i dzięki ich umiejętnościom i pomysłowości dostajemy solidny materiał. Zadziorny i rytmiczny „Mary Celeste” z wyraźnymi wpływami Accept czy Saxon sprawdza się jako otwieracz. Więcej power metalu, w takim amerykańskim wydaniu mamy w szybszym „Another World”. Duch Running Wild można usłyszeć w pirackim „The master of the Seven seas”, który jest jednym z najciekawszych utworów na płycie. Ciekawe zagrywki gitarowe i lekkie solówki mamy w rytmicznym „Black Fleet”. Coś z Iron Maiden usłyszmy w przebojowym „Desert Son” czy „Rising Fortune”. Nie jest to może ten sam poziom, ale słucha się tego przyjemnie. Toporny i ostrzejszy „Awaken The Bastard” to taki ukłon w stronę twórczości Grave Digger. Kawał dobrej roboty tutaj panowie odwalili. Na płycie nie zabrakło epickiego charakteru i tutaj marszowy „Palatinatia” znakomicie się sprawdza. Całość zamyka „Mean Mistreater”, który ma w sobie spore pokłady energii. Takie utwory ożywiają album i dają niezłego kopa. Przydałoby się więcej takich petard. Efekt końcowy na „Decleration Day” jest imponujący. Mamy solidny album w klimatach heavy/power metal. Nacisk został położony na przebojowość i klasyczny wydźwięk. Fani Running Wild czy grave Digger powinni zapoznać się z tym wydawnictwem.

Ocena: 8/10

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz